Clary
Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu, chciałam podnieść się ale ból głowy był nie do zniesienia. Powoli rozglądałam się po pokoju, był czarny i miał duże okna na których były witraże ale nie takie z Jezusem czy Maryją, tylko ze znakami, na każdym oknie był inny . Jednak tylko jeden przykuł moją uwagę.
Ten znak rysowałam cały czas, był w moich zeszytach, kartkach, nawet raz namalowałam go na ścianie i to przez sen. Gdy w końcu odwróciłam wzrok od dziwnego znaku zauważyłam stojący obok łóżka stolik z różnymi rzeczami. Powoli podniosłam się z łóżka, nagle zakręciło mi się w głowię, przez co czułam jak upadałam jednak ktoś mnie złapał, oczy miałam zamknięte i nic nie widziałam ale czułam silne dłonie trzymające mnie za talię. Gdy w końcu przestało mi się kręcić w głowie otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. Zauważyłam pięknego blondyna o krótkich włosach zaczesanych do tyłu, a jego oczy były czekoladowe w których się od razu zatraciłam.
- Hej wszystko dobrze ? - jego głos był stanowczy ale było słyszeć troskę.
- Tak...chyba tak.
Blondyn usadowił mnie znowu na łóżku, dzięki temu mogłam się lepiej mu przypatrzeć, był ubrany cały na czarno co podkreślało jego umięśnione ciało. Usiadł koło mnie i chciał coś powiedzieć ale do pokoju wszedł wysoki brunet a za nim mniejsza od niego dziewczyna z czarnymi, długimi do pasa włosami. Stanęli obok łóżka, dziewczyna na mój widok uśmiechnęła się czule, a chłopak z którym weszła do środka było widać że jest źle nastawiony do mnie. Przypomniałam sobie że tą dwójkę widziałam przy klubie Pandemonium.
- Gdzie ja jestem ? Co się stało ? Kim...albo nie czym było to coś co mnie zaatakowało w domu ?! - zasypywałam blondyna pytaniami. Miałam ich w głowie tak dużo ale na żadnej nie wiedziałam odpowiedzi.
- Już ci wszystko opowiemy po kolei. Jesteś w Instytucie, to jest tak jak by dom nocnych łowców. Zaatakował cię demon Valentina, który chciał dla niego kielicha Anioła, którego twoja matka ukryła. -blondyn siedział wpatrzony we mnie, a ja nie wiedziałam co on mówi jaki instytut, kto to nocni łowcy ale kto to Valentine.
- Ja nie wiem o co ci chodzi kim jesteście ? Jaki kielich Anioła mama schowała ? Kto to Valentine. - w mojej głowie powstawały jeszcze więcej pytań niż było wcześniej.
- Widzisz ona nic nie skapuje - Brunet stojący obok mojego łóżka skrzyżował ręce i patrzył się na mnie jak bym mu coś zrobiła.
- Zrozumie tylko daj jej czas. - dziewczyna uderzyła go delikatnie w ramie pięścią.
- To zacznie od początku ja jestem Jace Wayland- blondyn pokazał na siebie palcem. - To są moim przyrodnie rodzeństwo Alec Lightwood oraz Isabelle Lightwood jesteśmy Nocnymi Łowcami.
- kto to nocni łowny ?
- Są to ludzie którzy zabijają demony, którzy chronią świat przyziemnych by demony ich nie zabijali. Oni nas nie widzą dzięki runom. - Jace podwiną rękaw i zobaczyłam dwa tatuaże - runy na jego ręce.
- A kto to Valentine ?
- To mężczyzna który kontroluje demony, ma on taką jakby grupę Czarny Krąg, są bardzo niebezpieczną grupą którą kieruje właśnie Valentine, był on kiedyś Nocnym Łowcą jednak, od zawsze chciał mieć władze nad przyziemnymi, jednak Claver - nasza szefowa, nie zgodziła się na to a Valentine został wyrzucony z Instytutu, kieruje on też demonami ale do pełnej kontroli potrzebuje właśnie kielich Anioła którego twoja matka schowała.
- Że co ?! Moja matka zginęła wiele lat temu, ja nic nie pamiętam! - Nie mogłam uwierzyć w to wszystko.
- Twoja mama była Nocnym Łowcą. - Jack chciał złapać mnie za rękę, jednak szybko wstałam z łóżka i skierowałam się do lustra który stał obok okna. Przyglądałam się mojemu odbiciu, miałam rozczochrane włosy na wszystkie strony, mój makijaż był na szczęście delikatnie tylko rozmazany, a moje usta były całe popękane. Wzrok sunęłam z twarzy na szyję tam gdzie ten potwór mnie ugryzł. Myślałam że zobaczę bandaż, albo chociaż ranę za to zobaczyłam po lewej stronie na szyi dużą runę. Złapałam się za szyję, przykrywając ręką runę i oburzeniem odwróciłam się do Jace'a.
-Bardzo ciekawie, jak spałam zrobiłeś mi tatuaż !!! - chciałam powiedzieć to spokojnie, ale z moich ust wyrwał się krzyk.
- To następnym razem pozwolę ci umrzeć wiesz....- Jace odwrócił wzrok, już się patrzył na mnie tylko ja łóżko- Jak bym nie zrobiłbym ci runy umarła byś.
-A..acha dobra tylko jak pokażę się Fabianowi tym...- pokazałam palcem runę.- on mnie uduś za to.
- Chodzi ci o Fabiana Benwolda( tak miał na nazwisko Fabian) ? - zapytał Aleck.
- Tak...o niego mi chodzi...skąd go znasz ? - wpatrywałam się w chłopaka z podniesionymi brwiami. Aleck nie ruszył się z miejsca od kąt wszedł do pokoju w którym byłam.
- Każdy go zna....przecież walczymy z nim od dobrych paru lat. - Alec powiedział od niechcenia.
-Coooo?!!?! - krzyknęłam
- Może porozmawiamy o tym później.-wtrąciła się Isabelle- widać że jesteś zmęczona połóż się, potem o tym rozmawiamy.
-Nie ! Ja chce wiedzieć o Fabianie ! -nie dałam za wygraną ja muszę wiedzieć.
- Isa ma rację połóż się. - Jace przykrył mnie kocem po czym wstał i zaczął kierować się do wyjścia.
-Ale...
- Nie ma Ale dobranoc. - Jace nie pozwolił mi dokończyć więc dałam za wygraną i położyłam się spać. Od razu usnęłam. Coś dziwnego mi się śniło.........






